wtorek, 18 grudnia 2012

Jakoś straciłam ostatnio chęć na przetwarzanie w myślach, zdjęciach czy obrazach otaczającej mnie rzeczywistości. Zauważam i to mi wystarcza. Czasem utrwalę coś na zdjęciu, ale to zostaje zaszperane na bezdusznym dysku, wśród wielu innych zapomnianych obrazów. Po czasie do niego wracam, może nawet uznam, że niezłe i znów je zagrzebuję spowrotem. Cztery sciany i krótkie dni przyduszają moją kreatywność, wystarcza jej tylko na wymyślanie zajęcia chorym dzieciom (a i nie zawsze). Myśli szybko uciekają, tak szybko, że nawet nie zdążam ich zapisać, może nawet już trochę sie poddałam. I choć jeszcze nie Nowy Rok postanawiam mimo wszystko trochę podrążyć. Taa, co ja to chciałam napisać...
Z oklepanego nieco juz hitu Grechuty, o jakże życiowej treści "Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy", pewne słowa wiercą mi ostatnio dziurę w głowie,mianowicie : "Wytłumaczyć umiał sobie wtedy właśnie, że..". Mniemam, iż o zdolnosciach adaptacyjnych jednostki w danej sytuacji decyduje właśnie wyżej wymieniona umiejętność. Ale o tym może już innym razem...

Liatopadowe niebo

piątek, 14 grudnia 2012

piątek, 23 listopada 2012

Poddałam się...

przy pieczeniu katarzynek na imieniny córki. Nie wiem, czy to zapach przypraw, czy kształt pierniczków. W każdym razie JUŻ czekam na śnieg..


czwartek, 8 listopada 2012

Ciemno, ciemniej....


Szkoda, że za moim oknem coraz szybciej wieczór. Tu jeszcze wrześniowo-pażdziernikowo, niebiesko-zielono-brązowo...