sobota, 31 października 2009

środa, 28 października 2009

Pamiętaj, szanuj siebie.
Nie wierz we wszystko, co usłyszysz, nie wydawaj wszystkiego, co masz, nie śpij tyle, ile by się chciało.
Zapamiętaj swój ulubiony wiersz.
Akceptuj zmiany, ale nie rezygnuj z własnych wartości.
Co najmniej raz w miesiącu odwiedź miejsce, w którym nigdy nie byłeś.
Oceniaj swoje osiągnięcia od poziomu wyjścia.
Bądź czasami sam.

Więcej

niedziela, 18 października 2009

Tak miło

chłodnym, jesiennym wieczorem otrzymać coś miłego, coś co wywołuje uśmiech na twarzy. Ba! sprawia, że chce się tańczyć z radości...


Reni, baaardzo dziękuję ;)

wtorek, 13 października 2009

Trochę jak odgrzewanie kotletów

zabieranie się za coś, czego się dawno nie robiło, nie wiedząc czy się jeszcze to potrafi.
Dużo do poprawki jeszcze

Tylko metoda nowa - pastele po raz pierwszy.

piątek, 9 października 2009

Jesień


No i piosenka, co mi się nuci co roku i pewnie jeszcze tej jesieni tu powróci:

"Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie
W ogrodzie zasnął pod gruszą chochoł
I śni o pięknej dziewczynie
A Strach na wróble przydrożne wierzby liczy
Tańcząc na miedzy w objęciach polnej myszy"

Muzyka: K. Knittel
Słowa: W. Niżynski

Ktoś rzekłby "Kamienie, i co?"

a to przecież wywołujące miłe wspomnienia kamienie z zachodniej plaży w Ustce.
Piękne, wyjątkowe...
Bo tak na prawdę chodzi o to, by znaleźć sobie jakiś cel. Wtedy wstaje się rano i myśli: "Dziś jest tak, jestem tu. Ale jak się postaram i poczekam, to będę tam. I będę...". Wtedy wszystko ma sens.

czwartek, 8 października 2009

Czerwone korale...



Pocieszacze ;)


z czasów szkolnych i studenckich. Na gorszą pogodę, złą ocenę, zły humor, PMS ;), rodem ze starych ksiąg kucharskich (żartowałam!). Szybkie i ilość optymalna, co prawda mało eleganckie ale super słodkie. W towarzystwie smakują jeszcze lepiej...
Przepis z "Przez dziurkę od klucza" (po kliknięciu obrazka większy rozmiar ;) )

wtorek, 6 października 2009

Kawa

Najpierw zachciało mi się kawy.
Ale o tym zapomniałam.
Potem postawiłam wodę, ale ją wyłączyłam i wyszłam z kuchni, zapominając o jej przeznaczeniu.
Więc w końcu zagotowałam jeszcze raz i zaparzyłam kawę.
Ale została w kuchni i....
Wystygła, bo przypomniałam sobie o niej po 20 minutach.
A więc zrobiłam sobie jeszcze jedną i zabrałam ze sobą.
W końcu wypiłam gorącą kawę.
Trwało to ponad 1,5 h.
Czy tylko mój rozumek tak wolno dziś pracuje?